Fabryka pachnąca śliwkami
Nie było to proste zadanie. Zanim w pierwszych alembikach pojawił się destylat, całą fabrykę trzeba było dostosować do rygorystycznych wymogów sądu rabinicznego. W końcu trunek tam produkowany miał mieć najwyższą klasę czystości rytualnej – „koszerność na Pesach”. Po trzech dniach rytuałów udało się. Sąd rabiniczny przyznał fabryce najwyższy możliwy certyfikat koszerności.
Po przystosowaniu fabryki przyszła pora na odkurzenie ponad dwustuletniej receptury.
Wszystkie składniki do produkcji śliwowicy muszą mieć akceptację sądu rabinicznego, każdy z nich musi być sprawdzony pod katem koszerności. Strykowska Śliwowica nie może być niczym zmącona, nie może być „zepsuta” chemicznymi przyspieszaczami i niepotrzebnymi dodatkami.
Nastawy przygotowuje się dokładnie według XVIII- wiecznego przepisu ze śliwek oraz rodzynek. Ten macerat potem długo w ciszy i spokoju leżakuje w ogromnych beczkach… nabiera mocy, słomkowego koloru, a delikatnie oleista konsystencja klaruje się.
Strykover Slivovitz rozlewany jest do smukłych butelek przypominających te, w których kiedyś trzymano okowitę. Po odkorkowaniu roztacza się aromat śliwek i delikatny migdałowy aromat – to efekt dodania miazgi z pestek śliwek. To wyśmienity trunek dla prawdziwych mężczyzn.
Zabutelkowany trunek trafia do sklepów w Polsce, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i oczywiście do Izraela.
Strykover Slivovitz dostępny jest w pojemności 0,5 litra w rekomendowanej cenie detalicznej 80 zł.