W dawnych czasach w trakcie trwania Wielkiego Postu pożywienie miało się ograniczać do żuru i śledzi. Nie jedzono nawet najmniejszych kawałków mięsa, tłuszczu roślinnych, czy też nabiału i cukru. W momencie więc, kiedy w Wielki Piątek i Wielką Sobotę Post ostatecznie dobiegał końca, stało się tradycją wynoszenie z domu śledzia i żuru.
Owemu obrządkowi towarzyszyły liczne żartobliwe przyśpiewki i okrzyki. Jednak myli się ten, który uważa, że z domu faktycznie wynoszono wszystkie zamarynowane śledziki – często po prostu robiono symboliczną rybkę z drewna lub tektury, którą wiązało się na powrozie i wieszano na wierzbie nad drogą. Miała to być symboliczna kara dla powieszonego śledzika za sześciotygodniowy post.
A co robiono z żurem? Po prostu – brało się go w garnku i zakopywało pod wsią, często razem z popiołem, co miało symbolizować koniec pokuty.