Przede wszystkim na wstępie warto zaznaczyć, iż próba wody miała jedynie udowadniać winę. Miała ona dwie odmiany: próbę wody gorącej oraz zimnej. W przypadku próby wody gorącej rzecz wyglądała następująco: z kotła napełnionego wrzącą wodą oskarżony miał wyjąć pewien przedmiot. Jeśli nie doszło do poparzeń skóry, wówczas znoszono zarzuty, a jeśli jednak się pojawiły – no cóż... winnego czekały nieprzyjemne kary.
Próba wody zimnej była jeszcze mniej przyjemna – oskarżonego lub podejrzanego o czarostwo lub czarnoksięstwo krępowano linami, a następnie wrzucano do wody. Jeśli człowiek zaczynał tonąć, wówczas uznawano go za niewinnego (czasami takie osoby nawet ratowano, o ile zebrani byli na tyle dobroduszni) – uznawano, że woda jako czysty żywioł, nie przyjmie winowajcy.
Owe próby nie umarły śmiercią naturalną wraz z IV Soborem Laterańskim, lecz skutecznie je odkopano w XVI i XVIII wieku, kiedy to przyjęto kodeks karny Karola V „Constitutio Criminalis Carolina”. W Polsce funkcjonowała głównie w sądach miejskich.