niedziela, grudzień 22, 2024
środa, 06 listopad 2013 21:13

Refleksje przed półką, czyli o czytaniu etykiet

Zaskakujący jest fakt, że ponad jedna piąta Polaków nie czyta etykiet na produktach, a połowa z nich w ogóle nie rozumie co jest na nich napisane. Wybór produktów dokonywany jest często pod wpływem reklam, które nie zawsze odkrywają przed klientem wszystkie karty. Bądźmy zatem czujni i dokonujmy samodzielnego wyboru produktu po ówczesnym zapoznaniu się z jego etykietą. 

 

Spójrz na opakowanie 

Prosta z punktu widzenia kwestia, a czasami potrafi wzbudzić zażenowanie i irytację u klienta. Źle odpisany produkt angażuje więcej czasu konsumenta na dotarcie do jego składu czy sposobu przyrządzenia. Pierwszą kwestią jest nazwa produktu. Istotne żeby była to nazwa rodzajowa, czyli np. makaron czy musztarda. Ponadto, na etykiecie powinna znajdować się data ważności oraz ilość danego produktu – mierzona w gramach, kilogramach, litrach czy sztukach. To z pozoru oczywiste informacje, ale czasem możemy zostać zmyleni np. wielkością opakowania produktu, który ma mniejszą masę niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Na etykiecie powinien się znajdować skład produktu, wartość odżywcza oraz informacje o producencie. Dodatkowo, bardzo przydatną informacją jest sposób przyrządzania danego produktu oraz to, czy wymaga przetworzenia przez zjedzeniem. Elementów wchodzących w skład etykiet jest wiele, ale wiedząc na co zwrócić uwagę, jesteśmy w stanie w kilka sekund ocenić produkt.

 

Czytaj skład produktu

Czytanie etykiet, niekoniecznie oznacza zrozumienia tego, co jest na niej napisane. To, na co szczególnie powinniśmy zwrócić uwagę to skład produktu, z którego możemy się dowiedzieć co tak naprawdę znajduje się w dżemie czy pieczywie. Nie warto ufać przyciągającym hasłom na opakowaniu typu „nie zawiera konserwantów i sztucznych barwników”. Lepiej  sprawdzić te informacje, czytając skład produktu. To, że produkt zawiera przykładowo mniej tłuszczu, często wiąże się z tym, że został wzbogacony o dodatkową porcję cukru lub sztucznych ulepszaczy. W takim wypadku, lepiej zjeść trochę bardziej kaloryczny jogurt niż dostarczać organizmowi tzw. chemii. Podobnie jest na przykład z przeróżnymi makaronami. – Zanim dokonamy zakupu, powinniśmy sprawdzić czy w składzie makaronu, który uważamy za naturalny, nie znajduje się przypadkiem proszek jajeczny, który jest sztucznym i tańszym odpowiednikiem jaj. Makaron w takim wypadku nie powinien być firmowany hasłem: ,,zrobiony ze świeżych jaj. Mając taką wiedzę, szybko zweryfikujemy jego jakość.– mówi Beata Szostak, ekspert z firmy Międzybrodzkie Makarony. Ponadto, powinniśmy dokładnie przeczytać, ile i jakie wartości odżywcze znajdują się w produkcie. To także pozwoli ocenić nam jakość produktu wyrażoną w ilości składnikach odżywczych: białka, węglowodanów, błonnika czy tłuszczu.

 

Sprawdź datę przydatności 

Pułapką jaka czyha na nas w supermarketach jest niewinnie wyglądająca data przydatności produktu. Jeśli znajduje się na wieczku lub z przodu opakowania to bez problemu ją zauważymy. Natomiast gdy trzeba jej poszukać na opakowaniu, to niejednokrotnie rezygnujemy z tego i bierzemy produkt w ciemno. Dopiero przychodząc do domu zauważamy, że nasz serek czy masło ma zbyt krótką ważność przydatności. Takie sytuacje zdarzają się szczególnie przed świętami, kiedy robimy większe zakupy i aby skrócić czas spędzany w sklepie, nie przyglądamy się dacie ważności. Supermarkety z kolei wykorzystują nasz pośpiech i wystawiają produkty, które mają krótki okres przydatności. Kupując produkty na zapas, wybierajmy te, które mają miesięczny lub dłuższy okres przydatności. 

Analizując skład produktu i pogłębiając wiedzę na temat wszelkich ulepszaczy i konserwantów, rośnie nasza świadomość konsumencka. Czytajmy etykiety i wybierajmy produkty z głową!