niedziela, grudzień 22, 2024
wtorek, 26 lipiec 2011 18:57

Amy odeszła...

Amy odeszła.. Codziennie mijam koło domu billboardy z jej nazwiskiem i reklamą koncertu w Bydgoszczy za kilka dni… Życie ludzkie jest nieprzewidywalne. Nasza psychika nie daje się zamknąć w ramy badaczy i grzecznie siedzieć na swoim miejscu. Amy była zjawiskiem, prawdziwym talentem zamkniętym w ciele i duszy skrzywdzonej dziewczyny.

Jej twórczość, wspaniały, czarny głos, szczerość i autentyczność, sprawiały, że porywała tłumy na całym świecie. I nasuwają się pytania: dlaczego zachodząc tak daleko, mając środki i możliwości, nie pomogła sobie i nie pomógł jej nikt z najbliższych. Zastanawiając się nad tym, warto spojrzeć na drugą stronę medalu, jaką jest publiczne życie, wszechobecna, często brutalna ocena człowieka przez nieznanych, zupełnie obcych ludzi, a także presja, brak prywatności i prawdziwych przyjaciół wokół. Człowiek, który ma talent, kocha tworzyć i działa w tym kierunku, prędzej czy później znajdzie się w miejscu, w którym jego dzieła docierają do szerszej publiczności. Niezależnie, czy jest to muzyka, obraz czy literatura- artysta tworzy dla ludzi. Przekazuje swoje emocje, „wypowiada się” poprzez sztukę, komunikuje się i nawiązuje w ten sposób kontakt ze światem. Jest to jego drugi świat, czasami zastępujący brutalną, realną rzeczywistość. Czym wyżej jednak idzie taka osoba, tym większą zdobywa popularność, odczuwa większą presję i przede wszystkim zaczyna posiadać wielu „ nowych” przyjaciół. Często starzy przyjaciele nie dają rady, przestają rozumieć nowe życie, wyzwania twórcy, zaś ich miejsce zajmują ci, którzy „ znają branże” i związane z nią uciążliwości. Przy okazji zawężają świat gwiazdy do wybranych przez siebie, starannie selekcjonowanych osób. Warto wiedzieć, że znany artysta, to dla agentów, mediów, „ przyjaciół” kopalnia diamentów. Przynosi wielkie zyski, staje się produktem i w pewnym momencie jego życie przestaje się liczyć. Owszem, lepiej żeby nie brał narkotyków, ale tylko dlatego, żeby mógł wypowiedzieć się zrozumiale na kolejnej konferencji prasowej i nie zawalił trasy koncertowej. Co dzieje się później, nie ma już znaczenia. Ważne, żeby nie zawalić kontraktu, bo umowy, sponsorzy, zobowiązania… Nagle taki artysta zaczyna czuć się niezwykle samotny. Niby ma wokół siebie tłumy ludzi, ochronę, służbę, najdroższe hotele, wille, luksusowe samochody… z drugiej zaś nie ma nikogo, kto byłby przy nim po prostu jako człowiek. Łatwo powiedzieć, że znanym ludziom przewraca się w głowie, nie mają co robić z pieniędzmi i wolnym czasem , więc imprezują, korzystają z narkotyków, alkoholu. Prawda jest taka, że idąc coraz wyżej, zatracasz się w swojej pasji, cieszysz, że robisz to co kochasz, a sukces przychodzi sam. Często jednak jego kosztem jest samotność. Znalezienie partnera, który szczerze kocha graniczy z cudem, ponieważ większość ludzi żyje na co dzień spokojniej, marzy o dzieciach, domu za miastem i przynajmniej częściowej stabilizacji. Artysta przemierza tysiące kilometrów, w domu bywa gościem, zaś czas dla rodziny to wielki luksus. Jeżeli zaś posiada się miłość i związek, a później zaczyna publiczne życie, jest to próba często nie do wytrzymania. Małżonek zaczyna się buntować przeciwko rewolucji życiowej, dzieci tęsknią, rytm życia zmienia się całkowicie. Jeżeli ludziom uda się ułożyć wszystko od nowa, są mistrzami a także wyjątkami. Większość nie wychodzi z tej próby cało. Przychodzi moment, w którym parter stawia sprawę na ostrzu noża: albo ja, albo pasja. Jak ciężko dokonać takiego wyboru, może wiedzieć tylko osoba, która kocha robić to, co pochłania niestety mnóstwo czasu. Ostatecznie artysta bardzo często zostaje sam. Z milionami na koncie, ochroniarzami, agentami i tabunem ludzi, którzy dobrze wiedzą, co jest dla niego najlepsze. Staje się dzieckiem i marionetką. Do tego dochodzi wielka presja finansowa, którą narzucają wytwórnie. Każda płyta musi być lepsza, w końcu zainwestowano w to wielkie sumy. Artysta nie może zawieść. Musi stworzyć, choć do tej pory tylko mógł… Otoczenie żyje z samego bycia w jego otoczeniu, zaś samo jego życie przestaje mieć wartość. Przychodzi pokusa, żeby uciec, choć na chwilę. Tylko gdzie? Wszędzie aparaty, paparazzi, wścibskie wzroki przechodniów, tłumy rzucające się po autografy… Nie ma ucieczki na zewnątrz. Można uciec tylko w swoje wnętrze. Najpierw wystarcza realizacja i zamknięcie się w świecie sztuki. Później przychodzą używki, które choć na kilka chwil pozwalają utracić trudną świadomość… Amy nie wytrzymała, bo wytrzymać na takim poziomie jest trudno. Ceną za sławę i bogactwo jest właśnie to, czego doświadczyła ta zdolna dziewczyna. Patrząc na artystów, spróbujmy odnaleźć w nich normalnych ludzi, którym brakuje czasami ciepła, wsparcia i obecności prawdziwego przyjaciela. Może jest im łatwiej w niektórych, bytowych sprawach, jednak nic w życiu nie ma za darmo i także oni płacą za te udogodnienia czasami najwyższą cenę… Chylę czoła przed każdym odważnym twórcą, który w imię sztuki i docierania do tłumów, oddaje swoją prywatność i życie, które mamy tylko jedno. Amy dokonała dwa razy bardzo konkretnego wyboru- tworzyła sztukę dla całego świata i odeszła z niego, kiedy nie mogła już wytrzymać. Pozostawiła pustkę ale i wielu innych artystów, którzy potrzebują naszego wsparcia. Nie zawiedźmy ich, żeby oni także nie musieli mówić ostatniego słowa w tak młodym wieku. Amy stanie się ikoną, jak wielu tragicznie zmarłych przed nią muzyków- szkoda, że nie otaczali jej ludzie, którzy mogli pomóc jej żyć dalej i tworzyć, aby mogła osiągnąć szczęście już podczas ziemskiej wędrówki.