Co sprawia, że „Gra o tron” jest taką wyjątkową pozycją? Zacznijmy od tego, że liczy 780 stron, a należy pamiętać, że to dopiero pierwszy tom. Książka powala czytelnika swoim rozmachem. Autor niczym się nie krępuje, wprowadzając nowych bohaterów czy rozwijając akcję. Przedstawiony świat jest tak szczegółowo opisany, że może się wydawać rzeczywisty. Umieszczono w nim bardzo dużo detali, takich jak dokładne opisy potraw na stołach w czasie uczt czy elementów uzbrojenia. Nie przeszkadza to jednak w czytaniu, gdyż autor bardzo umiejętnie potrafi podtrzymywać napięcie.
Co jeszcze może się podobać? Przede wszystkim wielowymiarowe i zwykle niejednoznaczne postacie. Nie były papierowe, płaskie, czarno-białe, jak to bywa w bajkach, tylko spójne, dość szczegółowo rozpisane, z mocnymi rysami charakterologicznymi, połączone siateczką skomplikowanych relacji.
Intrygi też Martin zbudował zawiłe i misterne jak pajęczynka. I nigdy tak naprawdę nie wiadomo, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem, nikomu nie można ufać, za nikogo trzymać kciuków, bo może się okazać, że trzymamy kciuki za oprawców.
Klasyczne, świetnie napisane fantasy na długie wieczory.