Lądowanie na jednym silniku, nagły pożar samolotu zaparkowanego bez przeszkód na płycie lotniska, oderwanie się fragmentu dachu samolotu na wysokości 10 tys. metrów? Choć samolot to statystycznie najbezpieczniejszy środek transportu, takie wypadki zdarzają się dość często, szczęśliwie nie wszystkie kończą się tragicznie.
Bezpieczeństwo lotu to wynik odpowiedzialnej pracy wielu ludzi. Szacuje się, że jeden rejs wymaga zaangażowania około 120 osób. Począwszy od obsługi technicznej, pracowników kontroli lotu, specjalistów od tankowania, a kończąc na pilotach, każdy musi zastosować się do procedur, których niedopilnowanie w najmniejszym stopniumoże spowodować katastrofę.
O tym, że nawet najmniejszy drobiazg może zakłócić pomyślność lotu przekonali się m.in. pasażerowie feralnego rejsu PLL LOT 016 z Nowego Jorku do Warszawy, o którym traktuje pierwszy odcinek czteroczęściowej serii. Awaryjne lądowanie kpt. Wrony z 1 listopada 2011 roku to pierwszy w historii przypadek pomyślnego posadzenia „na brzuchu” Boeinga 767. Dzięki perfekcyjnie przeprowadzonej akcji pilota, od poważniejszych obrażeń udało się uchronić 220 pasażerów oraz 11 członków załogi.
Za przyczynę tamtejszych wydarzeń początkowo uznano awarię systemów podwozia, zarówno podstawowego – hydraulicznego, jak i awaryjnego – elektrycznego. Późniejsza szczegółowa analiza pokazała jednak, że system awaryjny był sprawny, a głównym winowajcą całego zajścia jest jeden z bezpieczników systemu awaryjnego otwierania podwozia. Jeśli jest on włączony, system działa bez zarzutów, jeśli nie – instalacja jest nieaktywna i podwozie nie może się otworzyć. Tak było też w tym wypadku. Jeden mały przełącznik, zmęczony kontroler lotów, nieprzewidywalne zachwiania pogodowe – bardzo niewiele potrzeba, by wydarzyła się katastrofa w przestworzach.
Seria „Panika w przestworzach” już od środy, 29 stycznia o godz. 22:00 na National Geographic Channel.