czwartek, listopad 21, 2024
środa, 13 marzec 2013 14:27

Czegóż potrzeba mężczyźnie w naszym społeczeństwie, aby zostać wspaniałym kochankiem? +Video

"Penisa w wzwodzie. I już. Zawsze uda mu się znaleźć kobietę na tyle niewierzącą w swoje własne prawo do przyjemności, że poświęci swoją radość z seksu, żeby potwierdzić sprawność i męskość swojego partnera." - mówi Joanna Keszka z Barbarella.pl, specjalistka w dziedzinie kobiecej seksualnosci.

Wyobraź sobie pączkującą jako kobieta nastolatkę, pełna energii dwudziestolatkę, młodą mężatkę, dojrzała matkę trójki dzieci, wszystkie te kobiety, które nigdy w życiu nie miały orgazmu. Część z nich będzie szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak? I chwała im za to. Większość będzie cierpieć w milczeniu z poczuciem, że coś z nimi jest nie tak i że nic już się z tym nie da zrobić. Większość kobiet jest jak obywatele gorszej kasty seksualnej. Pozbawione prawa i umiejętności do zatroszczenia się o swoją przyjemność. Przygotowane tylko na dostarczanie satysfakcji w łóżku mężczyznom. Czy to nie straszne?

Wszystkich znamy scenę z filmu „Kiedy Harry poznał Sally”, krzyczącą co tchu w piersiach w restauracji. Dźwięk kobiety udającej orgazm kojarzy nam się z czymś zabawnym. A nie jest. To głos niezaspokojonej kobiety starającej się zaspokoić już i tak wybujałe męskie ego. Chodzi o to, żeby mężczyźni zrozumieli, że w seksie chodzi o przyjemność, nie tylko o ich własną, ale także partnerek, kochanek i żon. A kobiety, żeby uwierzyły w swoje prawo do przyjemności, w takiej formie, na jaką same mają ochotę.

Całe pokolenia zostały wychowane w fałszywym przekonaniu, że kobiety wolą poczucie bliskości od samej przyjemności w łóżku. Kobiety są zachęcane do poświęcania się w łóżku w imię miłości i dla dobra związku. Jeśli nie będą wymagały dla siebie zbyt wiele, to partner będzie zadowolony i spokojny i nie narażą się na jego krytykę, nie zostaną wyśmianie czy odrzucenie. Warto zadać wprost pytanie, czy naprawdę kobiety nie mają nic przeciwko skupianiu się przede wszystkim na zaspokajaniu pragnień partnerów?

A co byście powiedzieli na świat, w którym:

To nie kobiety, które marzą o dobrym seksie, muszą się wstydzić, tylko nieczuli, nieporadni kochankowie, których nie interesują potrzeby ich partnerek.
„Mieć jaja” nie oznacza lekceważenia i wykorzystywania kobiet, ale umiejętność obdarowania swoich partnerek troską i uwagą także w sypialni, oraz pozwolenia im na wyrażanie i przeżywanie swojej seksualności w taki sposób, jaki im sprawia największą przyjemność, bez oceniania, wyśmiewania i zastraszania ich pomysłów i wyborów seksualnych.

Jak daleko nam do takiego idealnego świata pokazują wyniki badań i ankiet:

Erin Cooper z Uniwersytetu Temple przepytała 366 Amerykanek w wieku 18-32 lata. 60% z nich przyznało, że udaje orgazmy (zawsze albo czasami).
Według badań innego amerykańskiego źródła ABC News 75 % kobiet nie doświadcza orgazmu bez stymulacji łechtaczki.

Według anonimowej ankiety przeprowadzonej przez Barbarella.pl wśród klientek LoveStore.Barbarella.pl oraz uczestniczek spotkań organizowanych przez Barbarella.pl, dla 85% kobiet pieszczoty łechtaczki to najlepszy sposób na osiągniecie orgazmu, a sama penetracja to dobry sposób na orgazm tylko dla 7,5% kobiet. (zobacz wyniki ankiety: "10 faktów o kobiecych orgazmach")
Na portalu Barbarella.pl zadaliśmy także pytanie naszym użytkowniczkom, czy udają orgazmy. Oto wyniki: 59% respondentek udaje orgazm czasami, prawie za każdym razem albo zawsze.

Większość kobiet nie doświadcza orgazmów z mężczyzną, kiedy ten robi swoje, a ona udaje, że ma przyjemność i że nie ma łechtaczki. Pocieranie czy masowanie łechtaczki (czy to za pomocą ręki czy wibratora) odgrywa dużą rolę w osiąganiu orgazmu przez kobietę, jednak większość pań tam nie sięga, bo boją się usłyszeć zarzut pod hasłem: „To ja ci nie wystarczam?!” Seks ma być „naturalny”, czyli taki, że on ma mieć orgazm, a jej przypada w udziale poczucie niespełnienia. Wiele kobiet udaje orgazm, żeby szybciej zakończyć nieprzyjemny dla nich akt seksualny, żeby „mieć już to z głowy”. W tej sytuacji kobieta jest jedynie obiektem seksualnym – otworem albo narzędziem służącym do seksualnego zaspokojenia mężczyzn.

To przerażające i smutne, że w powszechnej opinii takie sprowadzanie kobiety w sypialni do roli otworu jest traktowane jako nieodłączny element kobiecej seksualności. Coś, przed czym nie da się uciec i co po prostu jest wpisane w kobiecość. Kobieta udająca, że seks jej sprawia przyjemność, kiedy nie sprawia, jest czymś tak powszechnym i znajomym jak szminki i klucze w damskiej torebce. W polskich kobiecych pismach można znaleźć teksty o tym, że kobiety nie chcą seksu, ale ani słowa dlaczego tak się dzieje i czy to jest świadoma decyzja czy ucieczka przed czymś, co im nie sprawia przyjemności w takiej formie, w jakiej do tej pory tego doświadczały. Przyjmuje się za pewnik, że seks nie jest dla kobiet, to tylko forma udostępniania ich ciał po to, żeby przyciągnąć i zatrzymać przy sobie mężczyznę.

A przecież wszyscy, zarówno kobiety jak i mężczyźni, jesteśmy istotami seksualnymi, mamy prawo z tego korzystać i tym się cieszyć. Bo seks to przyjemność. Taka jest jego funkcja. W końcu ile razy w życiu kochamy się po to, żeby mieć dzieci? To smutne, z jaką łatwością odbiera się kobietom prawo do tej przyjemności i utwierdza się je w poczuciu, że nie ma niczego złego w tym, że ich ciała stały się jedynie źródłem przyjemności dla innych.

Udawanie orgazmów i przyjemności w łóżku powinno być rozpatrywane jako problem społeczny. W Polsce kobiety są zachęcane do poddawania się i rezygnowania na wszelkich możliwych płaszczyznach. Także w seksie. Bycie kobietą świadomą swojej seksualności w naszej kulturze jest obciążone tak ogromnym poczuciem winy, że bezpieczniej jest skupić się na tym, czego pragną mężczyźni. Od dziecka uczy się kobiety zaspokajania rozbuchanego męskiego ego. Udawanie orgazmu to kolejny moment w życiu kobiety, w którym poświęca się dla mężczyzny bez niczego w zamian. Z ambon, z gabinetów politycznych i terapeutycznych wciąż przypomina się, że kobieta, która szuka seksualnej przyjemności to dziwka, która sama jest sobie winna, że nikt jej nie chce i nie szanuje.

Kobiety, które nie chcą poświęcać się w łóżku są traktowane podejrzliwie, jako te niewyżyte, puszczalskie, niemoralne i rozchwiane emocjonalnie. Zresztą takich kobiet jest niewiele. Ich szeregi są nieliczne, bo z jednej strony brak nam wzorców i informacji wspierających kobiece prawo do satysfakcji w łóżku, a z drugiej jesteśmy od dziecka szkolone w zaspokajaniu na różne sposoby rozbuchanego męskiego ego. Sypialnia to tylko kolejna przestrzeń, w której kobiecość zostaje zredukowana do zapewnienia mężczyźnie komfortu, wygody i dobrego samopoczucia. Bez jakiegokolwiek wysiłku z jego strony. I bez nadziei na wdzięczność i uczciwy rewanż. Mężczyznom pewne rzeczy po prostu się należą. Oczekują przyjemności seksualnej oraz potwierdzenia, że zaspokoili kobietę, z którą śpią, bez konieczności faktycznego jej zadowolenia. Kobieta udająca, ze jest jej wspaniale i przyjemne w łóżku, kiedy tak nie jest, jest czymś w rodzaju elementu umowy partnerskiej, czyż nie?

Zbyt długo pobłażamy męskiemu ego. Już dość tego, że mężczyźni otrzymują wszystko, czego chcą, kobiety zaś często nie dostają nic. I dość wmawiania kobietom, że tak po prostu jest i zawsze było. Udawanie przyjemności w łóżku jest częścią głębszego lekceważenia kobiecych potrzeb oraz pragnień. Kobiety nie są jedynie narzędziem służącym męskiej przyjemności seksualnej. Docelowo są narzędziem mającym ułatwiać życie mężczyzn w ogóle.

Jak długo kobiety nie będą świadome swoich praw do dobrego traktowania, a w konsekwencji do udanego i radosnego seksu, mężczyźni w sypialni nie będą musieli się przejmować potrzebami kobiet i zaspokajaniem także ich erotycznych pragnień.

W Polsce kobiety nie mają łatwo. Wciąż są zachęcane do poddawania się i rezygnowania na wszelkich możliwych płaszczyznach. Także w seksie. Nasz narodowy ekspert w sprawach odbierania kobietom radości z seksu prof. Lew-Starowicz w swojej książce: ”Lew Starowicz o kobiecie” zauważa, że: ”wiele pań świetnie (!!! przyp. red.) intuicyjnie (!!! przyp. red.) wyczuwa, że gdyby powiedziały partnerowi o swoich potrzebach, mogłyby go śmiertelnie urazić.” A gdyby ktoś obawiał się, że to zdanie zostało przeze mnie wyrwane z kontekstu, podaję dalszą część tego jakże pouczającego dla kobiet wywodu: ”Niektórzy panowie ciężko znoszą pouczanie, zwłaszcza w tej sferze.” (strona 35). Chciałabym tylko dodać, że moim zdaniem niektóre kobiety ciężko znoszą seks bez prawa do własnej przyjemności. W zasadzie każdy źle znosi taki seks.

I jeszcze jeden cytat z tej samej książki (strona nr 69):

PYTANIE: A kobiece pragnienia, o których mężczyźnie nie wiedzą?
PROFESOR LEW-STAROWICZ: Jest ich masa, ale kobiety nie mają się po co nimi dzielić i tak wiedzą, że nie zostaną spełnione.

To smutne, z jaką łatwością Panu Profesorowi przychodzi przekonywanie kobiet, że ich potrzeby i prawo do przyjemności nie są ważne. Kobiety wciąż są zachęcane do cichej i łagodnej rezygnacji ze swojego prawa do satysfakcji w łóżku.

Kobiety chcą w łóżku tego samego, co mężczyźni. Koniec dyskusji.

Już czas, żeby pozwolić kobietom poszukiwać seksualnej (oraz każdej innej) przyjemności w życiu, która zbyt długo była nieobecna w ich życiu lub została utracona po drodze. Pora uwolnić kobiety z poczucia winy, tylko dlatego że chcemy czegoś więcej dla siebie: dobrego traktowania, czułości, szacunku, a czasami po prostu dobrej zabawy i odrobiny szaleństwa w sypialni. Potrzeba do tego niezmąconej wiary kobiet w swoje prawo do przyjemności, w to, że w łóżku należy im się dobre traktowanie i szanowanie ich potrzeb i pomysłów, a nie odgrywanie tragikomedii. W sferze seksualnej mamy do czynienia z niezwykle prostym wzorem: kobiety chcą w łóżku tego samego, co mężczyźni. Koniec dyskusji.

Powszechnie uważa się, że orgazm jest łatwy dla mężczyzn i trudniejszy dla kobiet, a jednak paradoksalnie to kobiety mogą szczytować dłużej, intensywniej i częściej od swoich partnerów. Powątpiewacie w to? Niech was zatem przekona następujący fakt: pod wpływem masturbacji mężczyźni i kobiety osiągają orgazm mniej więcej równocześnie, średnio po 5-6 minutach. Sprawcą tego zdarzenia nie jest jednak penis w pochwie, tylko palce lub też wibrator.

Kobiece prawo do przyjemności

Kiedy kobieta potrafi zadbać o swoją przyjemność w łóżku, jest to ściśle związane z jej szacunkiem do samej siebie oraz z poczuciem własnej wartości. Dążenie do orgazmów wyzwala kobiety! Dobry seks i orgazm może sprawić, że poczujecie się pełne życia, energii i wiary we własne siły. Staje się wtedy czymś radosnym, przyjemnym i wywiera na nas dobry wpływ. Pozwoli ci wnieść do twojego związku zabawę i poczucie intymnej wspólnoty z partnerem.

Przestrzegam tylko przed traktowaniem kobiet jako maszynek do wyciskania z nas orgazmów. Seks ukierunkowany na cel to niewypał. Każda forma seksualnej aktywności może przynieść nam kobietom satysfakcję. Seks to nie zespół czynności, których ostatecznym celem jest osiągnięcie orgazmu, lecz beztroska wędrówka drogą ku przyjemności w takiej postaci, jaka nam najbardziej odpowiada, albo po prostu okazja do poszukiwania przyjemnych doznań.

Oto mity i uprzedzenia, które ograniczają nasze życie seksualne. Warto je rozpoznać po to, żeby się od nich raz na zawsze uwolnić:

MIT 1: Moje nagie ciało nigdy nie jest wystarczająco dobre, należy się go wstydzić,

MIT 2: Poszukiwanie przyjemności w seksie to zbędna ekstrawagancja dla niewyżytych kobiet, seks służy przede wszystkim do tego, żeby mieć dzieci i zaspokoić swojego mężczyznę,

MIT 3: Seks sprowadza dziewczyny na złą drogę, jest niemoralny, kobiety, które lubią seks to puszczalskie, których nie zechce żaden porządny facet.

MIT 4: Masturbacja nie jest potrzebna normalnej, dojrzałej kobiecie, szczególnie kiedy ma partnera,

MIT 5: Jeśli się masturbujesz, to powinnaś się tego wstydzić,

MIT 6: Kobieta nie może powiedzieć mężczyźnie, na co ma ochotę w łóżku, bo to mogłoby urazić jego ego. Dla dobra związku, lepiej poświęcić swoje potrzeby, zrezygnować z przyjemności, a satysfakcji szukać w jedzeniu i pracy,

MIT 7: Boimy się, że kiedy powiemy, czego naprawdę chcemy, spotkamy się z odrzuceniem przez partnera albo wygłupimy w jego oczach. Obawiamy się, że nasze pragnienia są „niepoprawne” i w związku z tym ujawnianie ich narazi nas na szybką i surową ocenę. Strach przed tym, żeby nikt nie posądził nas o to, że jesteśmy nienormalne, jest tak duży, że nie pozwalamy sobie na szczere rozmowy ani z partnerem, ani z nikim innym.

PRZEDSTAWIAM:
„Kobiecy Manifest Seksualny – nasze prawo do przyjemności”

Bez przyzwolenia na radość, zabawę i przyjemność w łóżku odcinamy sobie dostęp do wielu poziomów seksualnej satysfakcji. Dlatego powtarzajmy sobie tak często, jak to jest tylko możliwe: „Wolno nam mieć orgazmy, pragnąć ich i dążyć do niego w sposób jaki nam najbardziej odpowiada. Zarówno solo jak i z partnerem.”

Zapomnij o pytaniach dotyczących tego, co powinno być. Uważam, że każdy powinien wkraczać w sytuację seksualną podekscytowany, z bagażem własnych oczekiwań, ale także z przekonaniem, że może dowiedzieć się czegoś zupełnie innego na temat upodobań własnych oraz partnera. Nikt nie powinien podchodzić do sytuacji seksualnej z obawą, niepewnością lub wrażeniem, że „powinien” robić coś, czego nie robi albo, że „nie powinien” próbować rzeczy nowych, odmiennych. Warto stare i szkodliwe uprzedzenia zastąpić nowymi przekonaniami, dlatego przedstawiam 12-punktowy:

„Kobiecy Manifest Seksualny – nasze prawo do przyjemności”

Zasługuję na udane życie seksualne
Moje potrzeby i pragnienia seksualne są ok. i warto za nimi podążać,
Dla kobiet penetracja nie jest ani jedyną ani najlepszą drogą do przyjemności!
Nie udaję, że nie mam łechtaczki; cieszę się doznaniami, które dzięki niej mogę przeżywać,
Nie muszę być perfekcyjna w łóżku, za to wciąż uczę się nowych rzeczy na temat własnych upodobań i upodobań partnera,
Matka Natura dała mi ciało i wyobraźnię, wykorzystuję jedno i drugie
Używam wibratora, bo pomaga mi poznać siebie i własne upodobania, zachęca do testowania nowych pomysłów na seks i dlatego, że używanie go jest po prostu zabawne i przyjemne,
Moje wybory seksualne to moja sprawa i nikomu nic do tego,
Jestem odpowiedzialna za swoją seksualność, nie oczekuję, że ktoś doprowadzi mnie do rozkoszy, sama rozpoznaję swoje preferencje i dzielę się tą wiedzą z kochankiem,
Nie będę wykorzystywała seksu tylko do zaspokojenia własnych potrzeb, nie zważając na moich partnerów i nie będę się zmuszała do robienia w łóżku czegoś, na co nie mam ochoty.
Mam świetnych kochanków, których interesują moje potrzeby i którzy cieszą się razem ze mną różnorodnym, radosnym seksem,
Wszystko, co robię jemu, działa także na mnie.

Oto nasz własny, kobiecy manifest seksualny, warto o nim pamiętać.

Proszę nie oddawajcie waszych orgazmów w ręce partnera, który wie mniej o waszym ciele niż wy same. Każda z nas lepiej wyjdzie na tym, kiedy same odkryjemy własne orgazmy podczas masturbacji i podzielimy się tą wiedzą z kochankiem. W przeciwnym wypadku partner ponownie, zgodnie z męskim modelem seksualności, będzie robić to, co sprawia jemu przyjemność, czyli parę minut gry wstępnej i zanurkowanie do pochwy. A kobiecie na osłodę pozostawi satysfakcję z tego, że jemu było dobrze. Ale nam chyba nie o taką satysfakcję chodzi, prawda?

Pamiętajmy, że w zabawach erotycznych i orgazmach nie chodzi o potwierdzenie, że partner jest męski ani o to, że kobieta jest seksowna i pożądana. Chodzi o przyjemne doznania i o zabawę. Więc poszukujcie ich i bawcie się dobrze!

Joanna Keszka / Barbarella.pl


Wideo-relacja z konferencji prasowej Barbarella.pl pod hasłem "Koniec z udawaniem orgazmów", która odbyła się 8 marca 2013 w butiku LoveStore.Barbarella.pl w Warszawie.

Media