Na szczęście na pokładzie jest były pilot, któremu udaje się bezpiecznie sprowadzić samolot na ziemię. Ale świat, jaki zastają na dole bohaterowie, wcale nie jest taki jak przedtem! Brzmi tajemniczo i nierealnie? To niemożliwe, żeby ludzie nagle zniknęli bez śladu? Nic bardziej błędnego! Historia pokazuje, że zarówno na lądzie, w wodzie, jak i w powietrzu tajemnicze zniknięcia są częstsze, niż mogłoby się wydawać!
Jednym z najsłynniejszych miejsc, w których giną ludzie, jest oczywiście Trójkąt Bermudzki (obszar zachodniego Atlantyku, rozciągający się od Bermudów, po Florydę i Wyspy Bahama ). Od XIX wieku na tym terenie zaginęło ponad 40 statków i 20 samolotów z ponad dwoma tysiącami osób na pokładach! Okazuje się, że liczba ta wcale nie przekracza średniej, ale wiele przypadków zaginięć było tajemniczych i po dziś dzień pozostają one niewyjaśnione.
Zła sława tego terytorium sięga już XVI wieku i przez lata podsycana była kolejnymi historiami o niejasnych zakończeniach.
W 1881 roku pojawił się tam trójmasztowy szkuner bez załogi i bez dziennika okrętowego. Gdy członkowie załogi statku „Ellen Austin” przesiedli się na odnaleziony szkuner… wkrótce także zaginęli bez śladu. Po pewnym czasie cały statek rozpłynął się w gęstej mgle. W 1885 roku pojawił się w tym rejonie płynący na pełnych żaglach statek „James B. Clester”, wyglądający na nienaruszony, ale bez pasażerów. W podobnych okolicznościach odnaleziono statek „Mary Celest” – był w idealnym stanie, ale bez załogi. Wypłynął on z portu w Nowym Jorku w listopadzie 1872 roku. Na pokładzie oprócz ośmiu osób znajdowało się wówczas 1701 beczek spirytusu. 4 grudnia statek (już bez załogi i 9 beczek alkoholu) został odnaleziony 400 mil od Gibraltaru. Do dziś nie udało się ustalić, co stało się z osobami podróżującymi na „Mary Celest”, ale przez lata pojawiało się wiele hipotez (mówiących na przykład, że załoga statku obawiała się wybuchu alkoholu lub, że kapitan wyskoczył za zaginioną żoną i córeczką).
Oczywiście tajemnicze oddziaływanie Trójkąta Bermudzkiego wpływa nie tylko na statki. Przez lata miały tam miejsce dziwne i niewytłumaczalne katastrofy lotnicze lub wręcz zniknięcia samolotów, po których nie znaleziono nawet plamy oleju na wodzie!
5 grudnia 1945 roku zaginęło tam pięć bombowców, a następnie ratowniczy wodnopłatowiec, który ruszył w ślad za nimi. Gigantyczne morskie i powietrzne poszukiwania nie przyniosły żadnego efektu. W 1948 roku zaginął samolot „Star Tiger” z 30 osobami na pokładzie. Nigdy nie rozwikłano zagadki, dlaczego nie doleciał z Londynu na Bermudy. Na szczęście nie zawsze dziwne wydarzenia w przestworzach nad Trójkątem Bermudzkim kończyły się tragicznie. Pewnego razu z radarów zniknął odrzutowiec linii „National Airlines”. Gdy w końcu samolot szczęśliwie wylądował, okazało się, że zegarki członków załogi późnią się o 10 minut!
Jak się okazuje, wiele osób ginie bez śladu także na lądzie. I nie chodzi tu o przypadkowe zaginięcia, w przypadkowych miejscach – są tereny, na których tajemnicze zniknięcia zdarzają się częściej!
Wiele osób ginie bez wieści w Parkach Narodowych w Ameryce Północnej. Były policjant David Paulides przeanalizował tajemnicze zniknięcia w Parkach Narodowych Stanów Zjednoczonych i Kanady. Odkrył 28 miejsc, w których to zaginięć dochodzi częściej, niż wskazywałyby na to statystyki. Opisał aż 400 tajemniczych zniknięć w tych regionach. Te tereny to między innymi: część parku Yosenite w Kalifornii, okolice jeziora Tahoe, czy tereny wokół góry Mt. Charleston w Newadzie.
W Górach Zielonych w Stanie Vermont w USA znajduje się obszar nazywany Trójkątem Vermonckim. W I połowie ubiegłego wieku w ciągu zaledwie pięciu lat zaginęło tam aż 9 osób. Ludzie ci przepadali zwykle w biały dzień, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Zaginięcia te skończyły się równie nagle, jak się zaczęły. 12 listopada 1945 zaginął tam przewodnik Middie Rivers. Gdy wracał z wyprawy z czterema wędkarzami, wyprzedził ich i nagle zniknął. Mimo miesięcznych poszukiwań, nigdy go nie odnaleziono.
1 grudnia 1946 zaginęła 18-letnia Paula Welden, która znała teren i była doświadczona we wspinaczce. Poszukiwało jej 500 ochotników, przy wsparciu FBI, jednak nic to nie dało – dziewczyna zniknęła bez śladu. Trzy lata później zaginął James e. Tetford, widziany po raz ostatni w autobusie.
12 października 1950 roku zniknął Paul Jepson, którego matka zostawiła na chwilę w samochodzie. Psy tropiące natrafiły na ślad, który urywał się nagle w pobliżu Góry Glastenbury. Dwa tygodnie później w góry wraz ze swym kuzynem wybrała się dobrze znająca okolicę 53-letnia Freida Langer. Kobieta wpadła do potoku i postanowiła wrócić do pobliskiego obozu, by się przebrać. Kobieta zniknęła i mimo długich poszukiwań, nie udało się jej odnaleźć żywej. Odnalazła się martwa, w maju kolejnego roku, na otwartym terenie, na którym wcześniej z pewnością zauważyłyby ją ekipy poszukiwawcze. Pojawiły się różne hipotezy mówiące o tym, co mogło stać się z zaginionymi osobami.
Mówiono, że być może na tym terenie działał seryjny morderca, że ludzie ci padli ofiarą dzikich zwierząt lub wpadali do wąwozów. Żadnej z tych teorii nie udało się udowodnić.
Jak widać zbiorowe zaginięcia to nie książkowy i filmowy wymysł! Mają miejsce od stuleci, w przeróżnych miejscach!
Thriller „Pożeracze czasu” na motywach powieści Stephena Kinga 6 i 7 kwietnia o godzinie 19.00 tylko na kanale CBS Action!